niedziela, 15 marca 2020

WAKACJE 2019 .... Węgry, Chorwacja :)


Witajcie !!!!
Zdziwieni ????
Chyba nikt się już tutaj mnie nie spodziewał.
A jednak :)
Minęło sporo czasu od kiedy pojawił się ostatni post. Ale chyba nikogo nie dziwi, że czasem tu zaglądałam ..........
Choćby po to by przejrzeć fotki czy powspominać.
Dlaczego jestem ????
Po to by kontynuować ten "pamiętnik".
Okazało się, że zapisywanie tu wszystkiego jest niezastąpione ... a żadna inna forma uwiecznienia zdjęć nie daje mi takiej pewności, że ich nie stracę jak właśnie internet :)

Nowy Rok 2020, choć to dopiero jego początek niestety nie zaczął się zbyt pomyślnie.
Czasem pojawiają się w Naszym życiu pewne zmiany, niezaplanowane ....zupełnie niezależne od Nas .... ale nie jest powiedziane, że są one złe. Bo jak wiadomo, nic nie dzieję się bez przyczyny.
Czas jednak pokaże jak będzie i jaki scenariusz napisało tym razem Nam życie.
Dlatego też mam teraz trochę więcej czasu na pewne rzeczy, których nie mogłam wcześniej ... bądź zwyczajnie nie miałam kiedy aby je ogarnąć.
I stąd też pojawił się pomysł aby tu wrócić. :)

Zacznijmy jednak od początku ......
i wróćmy do 2019 roku.
To był bardzo udany rok. Wiele wyjazdów, przygód, nowych poznanych miejsc.
Praktycznie od marca wszystkie weekendy spędzaliśmy z przyczepą.
Chyba trochę uzależniliśmy się od tego hahhahaha
Ciężko jest przetrwać w domu siedząc przed telewizorem, dlatego każdą wolną chwile spędzamy w Naszym małym domku na kółkach.
Podczas tych wszystkich wyjazdów poznaliśmy wielu sympatycznych ludzi, a Nasza kempingowa rodzina ciągle się powiększa.
Poznaliśmy również cudowne miejsca i przekonaliśmy się jak rzeczywiście wygląda karawaning :)
A gdzie byliśmy, kogo spotkaliśmy i z kim spędzaliśmy ten wolny czas zapewne zobaczycie tu na blogu.
To tyle wstępu.

W pierwszym poście po tak długiej przerwie .... bo chyba nie było mnie tu z pół roku ... czas na podsumowanie Naszych wakacji.

Jak wiadomo ....urlop wakacyjny to czas, który bardzo sobie cenię i uważam, że te "wolne" to moment żeby spędzić go z rodziną.
I tak też się stało.
Było wiele planów ...... jednak postawiliśmy na Węgry :)
Artur z dzieciakami jeszcze tam nie byli, natomiast Ja troszkę poznałam już tamtejszą kulturę i język .....gdyż  jako dziecko spędzałam tam wakacje i ferie ... chyba przez kilka lat.
Hmmmm mogłam więc trochę "pochwalić" się znajomością języka hahahahah
Nie ukrywam, że było to coś niesamowitego ;) .... taki powrót to lat dzieciństwa.

Wyjazd z przyczepą daję Nam jednak tą możliwość, że wcale nie musimy dążyć do jednego wyznaczonego sobie wcześniej celu ...... tylko stajemy, zatrzymujemy się tam ... gdzie Nam zwyczajnie pasuje.
Na kempingu na Węgrzech mieliśmy zaplanowane i zarezerwowane miejsce aby spędzić tam dokładnie 7 dni a reszta czasu .... wg Naszego uznania.
I tak też dokładnie było ;)
 No to ruszamy w drogę ......


Nasz pierwszy postój ....


I takie tam selfie Damianka ;)


Docieramy na miejsce. 
Tak jak wspomniałam wcześniej .... czas Nas nie goni, stajemy tam gdzie chcemy.
A więc zabieramy Was najpierw na jeden dzień na Słowację :)
A dokładnie "Złote piaski "


Kemping spory, jednak jest piątkowy wieczór ..... ludzi dużo a więc ze znalezieniem fajnej miejscówki jest delikatny problem... ale kto jak nie My .... hahaha
Dajemy radę ;)



Po szybkim rozpakowaniu i ogarnięciu spadamy nad jeziorko ....








Chłopaki w swoim żywiole .....












Wieczorny wypad na piwko i odpoczynek ...
A w knajpce na kempingu ...tuz nad jeziorem ...- muzyka na żywo ...
Czy czegoś więcej trzeba ????
Wakacje uważamy za oficjalnie rozpoczęte :)))







Rano zbieramy manatki i ruszamy dalej ...


Pogoda po drodze i ogólnie droga Nas nie rozpieszcza .....


Ale po małych przygodach docieramy na miejsce.
Na szczęście wystrzał opony w przyczepie 8 km przed miejscem docelowym nie narobiła nam aż tak dużych szkód .....oczywiście poza uszkodzoną oponą.
Dzięki Bogu wszystko dobrze się skończyło ....a moje chłopaki ogarnęli problem bardzo szybko.
No cóż opony trzeba było wymienić na nowe .... i tyle w temacie.

Na szczęście cali, zdrowi, rozpakowani .... rozpoczynamy wakacyjne lenistwo ;)



Po małej wyżerce ruszamy na obeznanie terenu ....


Polaków na kempingu jest sporo.
A więc tak jak to się mówi ... zawsze do towarzystwa ktoś się znajdzie hahahhah
Już pierwszego wieczoru poznaliśmy bardzo sympatycznych ludzi ... z którymi spędziliśmy resztę tych wakacji :)





Po pierwszym dniu pełnym wrażeń chłopaki spali jak susły a mamusia od rana w kuchni hahahhah
Ale lenistwo też wskazane ;)




 I co kolejny dzień pełen wrażeń przed Nami ...
Kemping na którym My byliśmy to " Pelso"
https://www.vacansoleil.pl/camping/wegry/jezioro-balaton/alsoors/camping-pelso-2421011/

Oczywiście rezerwacji dokonaliśmy przez stronę Vacansoleil.
Uwielbiam w nich to, że wszystko jest w jednym miejscu.
Bary, atrakcje dla dzieci, animacje, dyskoteki, toalety, prysznice, plaża, atrakcje na wodzie ...ale ....
no właśnie ........ale zabrakło mi jednej rzeczy ... tego żeby wieczorem wyjść poza kemping i pójść do restauracji, do pubu, zwyczajnie na spacer.... tego mi brakowało.
Co prawda było za "bramą"  kilka knajpek ale ... to nie to samo.
to chyba jedyny minus tego miejsca.
Wszystko pozostałe rewelacja :)



Dmuchańce na wodzie zrobiły robotę.
Najlepsza atrakcja i tak zupełnie za free.











Oczywiście nie było by wakacji bez zwiedzania.
Na pierwszy ogień półwysep Tihany czyli najpiękniejsze miejsce na Balatonie.
I chyba tu się zgadza.




Tu już w większym składzie hahahahaha









No i jak Tihany to oczywiście dom "papryki"







Nie darowalibyśmy oczywiście sobie żeby nie skorzystać z tej atrakcji ...
czyli płyniemy promem przez Balaton...














I zwiedzamy kolejne miasteczko...


Tym razem Siofok ....













Drogę powrotną nie pokonujemy znów promem ...ale objeżdżamy Balaton...
I tym oto sposobem natrafiamy na kolejną atrakcję ...












Kolejne dni szalejemy nad jeziorem... i na Naszym kempingu




















Na kempingu był też dostępny basen.
Może i nie duży.....ale za to ile sprawiał radości hahahhahah







No i dość tej laby i odpoczynku.
Pora na kolejną atrakcję ...czyli Tapolca
...i dostępna tam jaskinia oraz podwodne jeziorka, po których można pływać łódką.
Mieliśmy jeszcze sporo czasu do wejścia, bo niestety ale ustalają na określoną godzinę ...a ludzi było sporo.
Ale w sumie nic straconego.
Zwiedziliśmy pobliska okolicę i było bardzo sympatycznie.









I zrób tu se zdjęcie ...
hahahahahhaha
nie ma jak mistrz drugiego planu :)))))))))))))))))))









I zaczynamy zwiedzanie ....


 Jaskinia i podwodne jeziorko ...







Szkoda tylko, że płynie się tak krótko  :((


Po całym dniu pełnym wrażeń wpadamy do przydrożnej restauracji na zasłużony obiadek.
I co ??????????
To było coś niesamowitego.
Jeszcze tak dobrze nigdzie nie zjadłam :))))))))))))))))))))))






Kolejny dzień przed Nami i tym razem Balatonfured.
Szybki wypad, szybkie zwiedzanie .....
Ale jest co wspominać ;)















Po powrocie na kemping przechodzi niesamowita burza.
Troszkę popadało... Co widać na załączonym obrazku hahaha







Ostatnie przejście po kempingu....
Ostatnie zamoczenie nóżek w Balatonie ....
Bo wieczorem ruszamy dalej ....
W inne miejsce ....




A Nas dopadła jakaś głupawka ....





I tu już w trasie.
Tym razem jedziemy już w powiększonym składzie.
Do pokonania mieliśmy ok 450 km.
Trasa jednak przebiegła szybko i nad ranem byliśmy już w pięknej, uroczej i słonecznej Chorwacji.


A tu już na Naszej nowej miejscówce.




Kemping nie był planowany...nie robiliśmy wcześniej rezerwacji...jechaliśmy w ciemno
I znaleźliśmy.
Camp Selce znajduję się nad samym morzem.
A największą zaletą było to, że wieczorkiem było gdzie pospacerować i pochodzić.
Atrakcji multum 👍


A My ruszamy na plażę ....






I to jest to co tygryski lubią najbardziej.
No po prostu kocham Chorwację ❤❤❤❤







A wieczorkiem spacerek ...














Kolejny dzień zaraz po śniadaniu wiadomo jak rozpoczynamy.😁
Pogoda piękna, gorąco ... Wiec trzeba było się schłodzić ...









A chłopaki oczywiście sprzęt przygotowany i oglądają podwodny świat ...






Ich pierwsze połowy...
Czyli krewetki i oczywiście kraby ...







A woda ....
No cóż sami widzicie ....
Nie chciało się z niej wychodzić ...




I jak wiadomo ..... Woda wyciąga ..
Hahahaha
Trzeba było szybko ogarnąć coś do jedzonka ...


Artur pilnuje grilla ...
A w zasadzie to jego zawartości hahaha


I kolejny wieczór przed Nami ....



Ale żeby nie było że jak Chorwacja to tylko lenistwo i leżing, plażing...
Wycieczka też była ....
Tym razem na wyspę KRK.



Też tutaj czekała na Nas plaża ... Ale trochę w innym wydaniu ....
Docieramy do najciekawszej i chyba najśmieszniejszej atrakcji tych wakacji .....
Czyli ....
Błotniste plaże w Cizit.




Mogliśmy się poczuć jak dzieci ... Albo raczej świnki hrum hrum


Zabawa była przednia ....
Dawno tak się nie uśmiałam...





I czyż nie uroczo wyglądaliśmy ...








Teraz tylko trzeba było poczekać aż ładnie wyschnie, opłukać ....co nie było prostą sprawą ....
I być już tylko pięknym i młodym 😉






W drodze powrotnej jeszcze tylko mała sesja zdjęciowa ....







I wróciliśmy na kemping.


A kolejny dzień oczywiście na Naszej ulubionej plaży.



Chłopaki nurkowali, łowili, szukali ...
I znaleźli hahaha


Damian wyłowił coś bardzo dziwnego ...


Na pierwszy rzut oka wygląda nieco dziwnie ...


Ale okazało się, że jest to Strzykwa - zwierzę morskie ... Nazywane również - ogórek morski.




I to był już ostatni Nasz wieczór w tej pięknej okolicy bo na następny dzień ruszyliśmy już w kierunku domu.













Ostatnie kąpiele i połowy ...





I czas na Nas.
Towarzystwo jeszcze zostało podziwiać piękną Chorwację, natomiast My stwierdziliśmy, że musimy ten urlop zakończyć na maxa.

Po nocnej podróży nad ranem zatrzymujemy się na niewielkim parkingu.
Jakiesz było moje zdziwienie jak wyjżałam rano przez okno ...
Nie uwierzycie ... Staliśmy na parkingu a raczej placu przy cmentarzu hahahaha.
Ale nikt nas nie straszył hahaha


I to już Nasza ostatnia miejscówka.
Kemping Lipot z aquaparkiem i basenami termalnymi.
Wstęp całkowicie darmowy dla gości kempingu a więc mogliśmy się na koniec wyszaleć.
Czyli jednym słowem wróciliśmy z powrotem na Węgry 😁



I zaczynamy szaleństwo ....














Urocza sauna też była ....



A po saunie ... Kubeł zimnej wody ...dla ochłody ...







Atrakcji dla dzieci co niemiara.
Moje niestety za duże na te wszystkie atrakcje ... Ale ... Kto komu zabroni ...











To był bardzo dobry pomysł aby ten ostatni weekend wakacji spędzić właśnie tutaj.
Dla zainteresowanych polecam przyjazd koło czwartku ...tak jak my ...bo potem był już problem z miejscówkami.



I nawet moja zumba była w basenie hahaha


Ale i tak bar .. A raczej serwowane w nim drinki przebiły wszystko.
Pinacolada ..... Mmmmmmmm









No i co ?
Wszystko co dobre szybko się kończy.
Czas powrotu do domu.
Tutaj nasz ostatni postój na jednym z parkingów .... I z jakim pięknym widokiem.



Ufffff pierwszy post po tak długiej przerwie ogarnięty.
Teraz to już pójdzie z górki.

Do następnego !!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz