wtorek, 17 marca 2020

POGORIA IV .... czyli cudze chwalicie, swego nie znacie :)


Witajcie kochani !!!
Kolejne miejsce przed Nami ...
Kto by pomyślał, że tak blisko domu a może być tak pięknie.
Okolica bardzo dobrze Nam znana .... nawet czasami bywaliśmy tu na rowerach ... jednak nigdy wcześniej nie pomyśleliśmy o tej miejscówce jako "idealnym miejscu na przyjazd z przyczepą".
Odkąd pamiętam ... uważałam je za zbyt głośnie, zbyt zaśmiecone i zbyt hardkorowe.
Czasem pojawialiśmy się tam już po sezonie letnim na spacerze i chyba to by było na tyle.
Nawet nie pamiętam dobrze kto wpadł na taki genialny pomysł aby tam jechać z przyczepą ;)

Z tego co kojarzę to szukaliśmy czegoś nowego, w miarę blisko .... i chyba wtedy zapaliła się Nam "lampka", że może by właśnie jechać nad pogorię.
Najbardziej znana jest Nam oczywiście Pogoria III. 
Z molem, z plażą, z knajpkami i z masą ludzi ....gdzie w słoneczny, ciepły i przede wszystkim weekendowy dzień nie ma gdzie nawet położyć ręcznika .... chyba prawie jak we Władysławowie hahahahaha
A więc III od razu odrzuciliśmy, zresztą i tak nie ma nawet tam gdzie stanąć.
A więc padło na naszą najnowszą pogorię :)
I jak się okazało - strzał był w dziesiątkę.
Cudowny klimat, atmosfera i ludzie.
Tak Nam się spodobało, że w sumie spędziliśmy tam kilka weekendów w poprzednim sezonie.
Jedne były z iście upalną pogodą ...a więc było opalanie i kąpanie w jeziorze ...
Kolejne z adrenaliną od samego rana .... a jeszcze kolejny z małą przygodą i zbieraniem grzybów.
Czyli dla każdego coś po trochu.

Ludzi ogólnie mnóstwo.... i to nie tylko z przyczepami czy sprzętami pływającymi.
Byli też miłośnicy quadów ...i zwykli kocykowcy.
My jednak znaleźli super miejsce. W miarę ciche i spokojne ... na cypelku ..... a obok sympatyczni sąsiedzi.
Od razu złapaliśmy z Nimi klimat. Zresztą My chyba nie mamy problemu z nawiązywaniem nowych kontaktów ;)

Jest to miejsce typowo na dziko.... czyli bez wc, prądu czy wody ....wszystko we własnym zakresie .... ale oczywiście pobierana jest przy wjeździe niewielka opłata bo dojazd jest przez kogoś prywatny teren. Rozumiem to jak najbardziej i szanuję.
Szkoda tylko, że droga jest wyboista .... i trzeba uważać ... bo dziur jest sporo ...ale spokojnie da się.

A więc przybywamy na miejsce :)


Jest piątkowy wieczór.
Wybieramy miejscówkę, ustawiamy przyczepy, rozkładamy daszki .... i możemy zacząć weekend.




Wszyscy po tygodniu ciężkiej i co w niektórym przypadku, stresującej pracy ....marzymy tylko o jednym - naładować akumulatory, odpocząć i przede wszystkim się odstresować :))


A każdy wybiera co lubi hahahahah
Winka z Węgier jeszcze mamy zapas ...więc otwieramy kolejną buteleczkę...



A tak wita Nas nowy dzień.
Mała gwiazda  myje ząbki w oknie swojej przyczepy.
Czy to nie jest cudowny widok ...
Uwielbiam to zdjęcie.


Boczuś oczywiście zaczyna dzień od śniadanka ...



I pełen relaks. Widoki cudne.





Jak wiadomo na wolnym czas szybko płynie, więc pora na obiadek.
Tym razem padło na Artura.
Postanowił przygotować Nam gulasz, oczywiście węgierski :) 




Tak jak wspomniałam ... pogoda akurat w ten weekend dopisała, więc można było wskoczyć do jeziora.
Woda kryształ. Czyściutka ...tylko trochę zdradliwa... albo też Ja jestem przewrażliwiona.
Ale najlepiej nie odpływać daleko ... bo nagle robi się bardzo głęboko.
Także dziewczyny pod dobrą opieką ;)


 
I są i moje chłopaki :))))
I to jest właśnie ten plus bycia tak blisko od domu.
Dali namówić się na pyszny obiadek i małą przejażdżkę na rowerach.





I chyba dobrze się bawili HAHAHAAHAHA





 

Po posiłku pora rozprostować kości i zrzucić trochę kalorii.
Maszerujemy na spacer.



 



A po całym dniu ... uciekają do domu.


A to Nasza sąsiadka :)


Niedziela bardzo aktywna i sportowa od samego rana.
Najpierw szaleństwo na skuterze wodnym ...






A potem motorówką ....
Fajnie jest mieć takich sąsiadów hahahahaha












I co ... znów jemy ... tym razem Żanetka robi pieczonki


I tak pięknie minął Nam jeden weekend.
Chyba teraz już nikt Nam się nie dziwi, że zwyczajnie zauroczyło Nas to miejsce.


Dlatego niewiele myśląc jedziemy tam po raz kolejny.
Nie jestem pewna czy był to kolejny weekend z rzędu bo tego nie pamiętam ... ale wiem jedno ..... pogoda byłą już gorsza.



 

piątek, piąteczek, piątunio 


I co .... odpoczywamy, pijemy kawkę ... spacerujemy ....








A nawet znajdujemy grzyby.


No i oczywiście GOTUJEMY !!!!!
Tym razem ... na rozgrzanie  ... kwaśnica.




W sobotę zaświeciło słońce ....
Ale szału nie było.


Tu za to szaleństwo hahahha.
Rewia mody czy co ?????



I kolejny raz chłopaki szaleją na skuterze.



A nawet się kąpią.
Odważni.





Ale za to niedziela ... to była przygoda hahahaha
Padał deszcz, zrobiło się mokro, ślisko ... wyjazd stamtąd to był prawie jak off road.
Zresztą spójrzcie na Nasze przyczepy i auta hahaha





No i co tam ....
jeszcze jeden wypad.

Tym razem przyjechał również Piotrek z Burgerm ... może nie z przyczepami ale ze swoimi sprzętami.
Próba jazdy oczywiście musiała być.
Nie dla wszystkich udana .... ale życie.



Sobotni poranek z takim widokiem to jest po prostu rewelacja.
Poranna kawka, śniadanko i ruszamy na grzyby.



Pierwsze sztuki znalezione.




I po chwili .... mamy już co zrobić na obiad



chłopaki znowu Nas odwiedzili i bawimy się dalej ...





A tu już prostowanie kości, bo małym fikołku.
Niestety zakończonym gipsem :(




Grzybów ciąg dalszy ....


I ostanie pływanie motorówką po jeziorze.




A to już gwiazdy .. grzejące dupki przy ognisku.


Tak odpoczywaliśmy i bawiliśmy nad Pogorią IV.
Miejmy nadzieję, że i ten sezon będzie bogaty w nowe doświadczenia, nowe miejsca i nowe znajomości. I dalej będę miało o czym pisać.
Po obecnej sytuacji w kraju niestety mam wiele obaw .... ale bądźmy dobrej myśli.

A tymczasem zdrowia dla Nas wszystkich, bo ono jest najważniejsze.

Do następnego !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz