wtorek, 19 czerwca 2018

Cztery dni "relaksu" .........MIĘDZYGÓRZE !!!


Witajcie kochani !!!
Czasem w życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, że potrzebuję odrobinę spokoju, odrobiny odpoczynku oraz wyciszenia.
U mnie ostatni czas był pełen różnych przeżyć, emocji  .... zarówno tych złych jak i dobrych.
Czas gdzie rzeczywiście poczułam zmęczenie.
Czas gdzie nie dawałam już sobie chyba z tym wszystkim rady.
Czas zmęczenia ale nie tyle fizycznego .... jak psychicznego.
Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że człowiek potrafi tak przeżywać pewne sytuacje i stresy dopóki nie przeżyłam tego na " własnej skórze".
Tak było ze mną.
Stwierdziłam, że w dupie pieniądze, w dupie praca .....
Czas w końcu pomyśleć o sobie i swojej rodzinie.
To była odpowiednia chwila.
Zbliżał się " dzień  dziecka", zbliżała Nasza 18-sta rocznica ślubu.
 Stwierdziłam, że to odpowiedni moment.
Nikomu nie wspomniałam ani słowa ... i zarezerwowałam 4 dniowy pobyt w Międzygórzu.
Nigdy nie byłam w tamtych rejonach.... tzn. tak myślałam .... bo jak się okazało potem po rozmowie z tatą okazało się, że byłam tam " wieki" temu, jeszcze jak Marcin czyli mój brat był na "zielonej szkole".
No ale w sumie to mogłam nie pamiętać , bo miałam w tedy może z 5 - 6 lat.


A więc wyjazd przygotowany od A do Z.
Potrzebowałam tego .........tego żeby pobyć w końcu razem choć te kilka dni :)
I to był dobry pomysł. !!!

Jak to mówią, zawsze jak się gdzieś wyjedzie jest fajnie.
Tam było ZAJEBIŚCIE :)

Oczywiście najważniejsze w tym moim opisie i podsumowaniu są fotki, których już moje chłopaki mieli dość .......ale ....Ja je uwielbiam.
Zapraszam zatem do oglądania.
Zdjęć miało być kilka ..   jak zwykle wyszło inaczej :)

No to jedziemy.

DZIEŃ 1.
Na początek ..... w drodze.... krótki postój na rozprostowanie nóg nad jeziorem Otmuchowskim.







Kolejny punk wyprawy ... jeszcze przed dotarciem do Międzygórza ... mała wycieczka do
"Kopalni Złota" w Złotym Stoku.
Strasznie fajna przygoda , fajne doświadczenie i przeżycia .... ale głównie dzięki temu, że zwiedzanie było z przewodnikiem.
















Ten biały punk, to tunel ..
i za nim około 300 metrów to już Czechy.











Dotarliśmy na miejsce.
To Nasz pensjonat - " Dom nad wodospadem"
Powiem szczerze, że mile się zaskoczyłam ... bo rezerwując go na Booking.pl wydawał się starszy budynek i brzydszy hahahaha
Z czystym sumieniem mogę jednak polecić to miejsce, przede wszystkim ze względu na przepyszną kuchnie i dania tam serwowane ... i nie to nie tylko w restauracji ale również i ogródku 'piwnym". :)





Rozpakowani, po kielonku ... i idziemy obejrzeć okolice.


Na pierwszy ogień oczywiście wodospad, który jest tuż obok.
Widok cudny ... a do tego ten szum.
Żyć nie umierać







No to co po piweczku i to do tego z synusiem i nie była bym sobą gdybym tego dnia nie przygotowała kolejnej atrakcji.


Idziemy do " Ogrodu Bajek "



Strzałka na drogowskazie wskazywała podobno 600 m, oczywiście wyszło inaczej HAHAHAHA




Chłopaki chcieli mnie dosłownie udusić.
Szło się i szło ...... i to pod górę.
Najgorzej chyba przeżył to Rafał, na załączonym poniżej zdjęciu, który całą drogę marudził.
 Aż mnie zdziwił, młody chłopak i zero kondycji hahahaha
Tak to jest jak siedzi się po całych dniach przy Minecrafcie hahahahaha
Nawet nie dodały mu motywacji dwulatki, które dzielnie maszerowały całą drogę.




Ale dotarliśmy na miejsce.
I zamiast 600 , było chyba ze 2 km. ;)
























A to Boczek i jego "pomysły"





Droga powrotna była również ciężka i to do tego po samych schodkach hahahaha







Ktoś tu chyba miał już dość.
Ja też to odchorowałam po powrocie hahahaha
Jak wiecie nie jestem osobą śmigającą po górach, co tu dużo mówić czy pisać ogólnie mało chodzę .....
z domu do auta, z auta do pracy ... w pracy przed kompem i znowu autem do pracy.
Weekendy na leżaku z piwem w ręku a więc kondycja zerowa.
Na drugi dzień po tych spacerach i wspinaczce po schodach nie mogłam wstać z łóżka hahahaha
A tyle zwiedzania było przede mną ....
Bez obawy ... kochani dałam radę :)



Po takim wysiłku i spacerze .. zasłużona obiadokolacja.





DZIEŃ 2
Chyba to na co najbardziej czekaliśmy, czyli wycieczka do Czech do Dolni Morawa i niesamowitej "Ścieżki w chmurach"


Jedziemy.



Wjazd kolejką - wyciągiem ... apotem spacer na wysokości jeszcze 55 metrów w " chmurach"

















Przeżycie nie do opisania, widoki cudowne.
A tu dla najodważniejszych "siatka" nad przepaścią ...










Rodzina "ZUCHÓW" ... weszliśmy tam wszyscy :))))






















No i wracamy na dół.





W drodze powrotnej jeszcze zachaczyliśmy o tor saneczkowy, gdzie również mieliśmy niezłą frajdę.







DZIEŃ 3
Wycieczka do Kłodzka.
Na początek twierdza.




A tu czekamy na przewodnika i wejście do labiryntów.








No i jesteśmy.
Niby nie mam klaustrofobii ale nie bardzo to przeżyłam, za to moje chłopaki bawili się świetnie.








A potem Twierdza górna także z przewodnikiem.
Ten Pan to musiał kochać swoją pracę i to co robi, robił to z taką satysfakcją i miłością do tego, że na prawdę chciało się go słuchać.













Jest i Nasz przewodnik.







No i jeszcze rynek i ratusz w Kłodzku.



W drodze powrotnej małe zakupy.


I wieczorne piwko i małe co nieco.



A na zakończenie udanego dnia pyszny drineczek w Naszej restauracji.


DZIEŃ 4
Ostatni spacerek po okolicy i powrót do domku.






Był to bardzo udany weekend.
Może nie był to "relaks' w SPA .... ale intensywne cztery dni spędzone z rodziną.
I o to chodziło :)

Do miłego !!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz