środa, 26 lipca 2017

WŁOCHY 2017 ... Camping Pino Mare !!!


Witajcie kochani !!!
No i droga powrotna okazała się jednak nie drogą powrotną do domu :)
Tuż po spakowaniu otrzymaliśmy telefon od Roberta, że czekają na Nas we Włoszech.
W sumie nic nie było do stracenia. Urlop jeszcze mamy, do nich 150 km .... no to decyzja była szybka. Jedziemy do Lignano Sabiadoro.
Super 😊

Tegoroczne wakacje przeszły moje najśmielsze oczekiwania. W życiu bym się nie spodziewała, że w ciągu jednego urlopu uda nam się zwiedzić chociaż namiastkę tych dwóch pięknych krajów.
Chorwacja to było moje marzenie od dawna, nigdy wcześniej tam nie byłam .... i zawsze chciałam zobaczyć, a Włochy..... no cóż ... do nich mam jakąś słabość. Podoba mi się tam wszystko .... ich klimat, Ci ludzie, ten język .....
Byłam w Wenecji, Padwie, Weronie jak byłam dzieckiem .... potem troszkę poznaliśmy Sycylię, a w tym roku tak zupełnie niespodziewanie Lignano Sabiodoro. Czy można marzyć o czymś więcej ????


Dziękujemy Renacie i Robertowi za tą możliwość.... za zaproszenie i przemiłe towarzystwo w ciągu tych kilku dni.
Było rewelacyjnie. Żal było wracać .... odjeżdżałam z łezką w oku .... co Ja jako "twardzielka" i "cwaniak" rzadko mi się to zdarza hahahaha.
Jeszcze raz dzięki kochani :)
A teraz dość tych podziękowań .... przeżyjcie to z Nami jeszcze raz .....

Na miejsce zajechaliśmy ok 24.00. Miły Pan na branie wpuścił Nas bez problemu, oczywiście dopełniając wszystkie formalności. Tutaj dogadać było się już nieco gorzej. Ni hu hu nie kumają polskiego. Pojechaliśmy więc po angielski ... i trochę na migi ... gdy nagle Artur zaskoczył Nas niezłym włoskim. Szkoła mamy się przydała, nie na darmo siedzi na Sycylii tyle lat hahahaha.
A więc formalności załatwione, opaski na ręce założone ( trzymamy je do dziś zgodnie z obietnicą ) udajemy się na camping .... Pino Mare.
http://www.campingpinomare.it/it/
Znów czekało Nas wypakowywanie bagaży .... ale co tam dla Nas ... jesteśmy do tego przyzwyczajeni wyjeżdżając gdzieś praktycznie co weekend hahaha
Tej nocy siedzieliśmy bardzo długo. Tematów do rozmów było wiele.

Zaraz z samego rana po śniadanku ... było co ??? ... no oczywiście wiadomo ... PLAŻA.
Tu nieco inaczej jak w Chorwacji ..." tak jakby luksusowo" .... piaseczek, leżaczki, parasole ....i Ci wiecznie kręcący się "sprzedawcy" ... chyba sobie Nas upatrzyli ... albo dostali cynk od innych, że tam pod nr 383 wszystko kupują... no przecież gdybym tam była dłużej chyba bym zbankrutowała hahahaha.... Artur już mówił " proszę Cię nie zaczepiaj już ich, i o nic nie pytaj " .....
Ja znalazłam jednak lepsze rozwiązanie, zwyczajnie nie zabierałam kasy ...  a na szczęście kart nie przyjmowali HAHAHAHA .... chcąc nie chcąc małe zakupy zostały poczynione :)

A takie cudo spotkaliśmy na drodze ...


Nasza miejscówka .... a właściwie do Renaty i Roberta :)

















Jest i Nasz sprzedawca :)








Mały odpoczynek .... i spadamy na basen ...






Selfie z kija musiało być  :)














A teraz robimy formę ..... bo masa już jest hahahahaha









No i nie ma to jak pizza o 1 w nocy ....





Nie mogło obejść się oczywiście bez spaceru do centrum Lignano ..... spacerek był miły i przyjemny ... tak w 35 stopniowym upale hahahaha ... ale przeżyliśmy ... po powrocie mała regeneracja sił .... i fru na basen.
Nie pytajcie kto wymyślił ten spacer .....



















Ciekawi mnie tylko jedno ..... jak byśmy sie tam zmieścili razem z Boczusiem  ???? ...... :)








Na basen marsz ....



I pełen relaks ..... ale nie zgadniecie co chłopaki mają w tej buteleczce ... gwarantuje, że to nie woda hahahaha
















I nasz ulubiony drink .... SEX ON THE BEACH :)
nie dość, że dobrze wyglądał ... to jeszcze jak smakował mmmmmm





A tu piesio Pango ..... niezły przystojniak hahahaha .... ale panią miał niezłą hahahaha





Ten wieczór był bardzo udany ..... muzyczka na żywo .... co prawda Pani, która śpiewała była niezbyt sympatyczna, ale dało się przeżyć.
Renata dała niezły popis ... odstawiła taki taniec, że szok ...




Chłopaki z nowym przyjacielem z Senegalu ...



Ostatni obiadek przed wyjazdem ....
Ristorante - Pizzeria DA MICHELE






Ostatnie fotki .....









I niestety nadszedł czas wyjazdu .... do celu pozostało nam jedynie 924 km.
Szerokości .....
Ale spokojnie, Nasz urlop jeszcze trwa :)


A więc ...... do miłego !!!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz