wtorek, 25 lipca 2017

CHORWACJA 2017 ... Camping Park Umag !!!


Witajcie kochani !!!
Dawno mnie tutaj nie było. Czas jednak zebrać siły i nadrobić zaległości :)
Uprzedzam na samym wstępie .... ten post będzie długi .... bardzo długi.
Jak wszyscy wiedzą, stało się moje wymarzone ..... Chorwacja czas START :)))

Wybór padł na Istrię, a dokładnie camping Park Umag.
http://www.vacansoleil.pl/camping/chorwacja/istria/novigrad/camping-park-umag-2330005/
Rezerwacja była szybka, w sumie to w ostatniej chwili... bo nie wiedzieliśmy jak to do końca ułoży się z Rafała szkołą ... natomiast i to poszło po Naszej myśli.
Już od dłuższego czasu chcieliśmy coś z Vacansolei. Może ze względu na to, że w planach był wyjazd z przyczepą ... a oni w ofercie mają na prawdę duży wybór.
Podróż z własnym domkiem jednak nie doszła do skutku ... z różnych powodów ... ale to już inny temat.
Wracając do wyjazdu.


A więc kierunek padł na Umag :)
I tak wyruszyliśmy.
Start był mniej więcej ok 22.30. Podróż jak podróż  .... no trochę kilometrów było przed Nami.
Obyło się jednak bez problemów, bez korków .... czyli przebiegała  prawidłowo. Jechaliśmy przez Czechy, Austrię i Słowenię. Oczywiście na wszystkie te kraje trzeba było zakupić Winiety, natomiast w Chorwacji płaci się na bramkach.
Na Chorwację dotarliśmy o 8.30. Czyli jednym słowem SUPER 😊

Jechaliśmy w kierunku Naszego campingu, natomiast było jeszcze wcześnie, więc stwierdziliśmy, że zaliczymy pierwszą kąpiel. A właściwie to chłopaki .... bo Ja jak to kobitka nie byłam przygotowana hahahaha
Oni tylko zrzucili ciuchy ... ubrali buty "do wody" , bo niestety ale to jest pierwsza rzecz, którą trzeba zabrać na Chorwację no i hlup :))))
Ja robiłam za paparazzi hahahaha
Widoki piękne, morze cieplutkie .... to było niesamowite pierwsze wrażenie .... już wiedziałam, że będzie cudownie.






Chłopaki szukają krabów .....





Dzień 1
Na camping Park Umag dotarliśmy mniej więcej ok 10.30. W sumie rezerwacja od 16.00, ale stwierdziłam , że spróbujemy wcześniej ... może się uda. I tak też się stało. Z porozumieniem i dogadaniem się nie było problemu ... rozumieją po polsku i jakoś szło się dogadać ... trochę angielski trochę w ich języku i lokum załatwione.

Zamieszkaliśmy w namiocie willowym Navajo ... niestety na domek już nie było szans.
Pierwsze wrażenie ... " kurwa jak gorąco" ... jak My tu wytrzymamy .... w nocy będzie tragedia. Ale szczerze powiem, że było dobrze.
Wszystko dostępne, w pełni wyposażone to co więcej trzeba .... no i za taką cenę w sezonie ....to już w ogóle fajnie. :))))
Wyglądało to tak ....








A więc rozpakowani, pojedzeni po podróży idziemy zwiedzać teren :)
Pierwsze co .... oczywiście plaża i morze. Do niego mieliśmy ok 80 m. Ciepłe to najważniejsze, czyste ... no ale kamieniste.
Na samym początku trochę mi to przeszkadzało bo wchodziłam do wody jak " pijana" ... ale Damianek nauczył mnie jak trzeba chodzić po kamieniach hahahaha ...i potem zdecydowanie było lepiej.






Po morzu ....czas na basen, który mieliśmy jeszcze bliżej ... no i tu pełen wypas. Damian nie chciał z niego wychodzić. 




Przede mną basen ... a tuż za moimi plecami .... no tam jak te drzewa Adriatyk ... czyż nie cudnie :)








Dzień 2
Po śniadanku zabrałam moich chłopaków na małą wycieczkę. Na pierwszy ogień poszła Jama - Grotta Baredine.
http://www.baredine.com/
Grota ciekawa, wejście z przewodnikiem ... co prawda w języku angielskim albo niemieckim ... ale szło wszystko zrozumieć ... albo po prostu sobie dopowiedzieć hahahaha.
Chociaż tam było chłodno.. bo na zewnątrz temperatura powyżej 30 stopniu, więc można było trochę ochłonąć. Wejście z powrotem po schodach dało nam trochę popalić.
Przed jaskinią oczywiście knajpka, sklepik z pamiątkami... gdzie byli przesympatyczni ludzie, a nawet był osiołek, którego można było nakarmić za jedyne 10 kun. Do tego oczywiście obowiązkowa, pamiątkowa fotka -  widokówka za ta samą symboliczną kwotę :)















W drodze powrotnej czas na pizze ... i zwiedzanie pięknych widoków ...





Pierwsze dni pobytu tak nam wolno leciały, że masakra ... można było tyle rzeczy zrobić, zobaczyć w ciągu dnia .... 
Więc po małej wycieczce był czas jeszcze na kąpiel i łapanie krabów w morzu :)






Czas na małe co nieco ....


I wieczorny spacerek po campingu .... w sumie to można by było z niego nie wychodzić ... było tam wszystko. 
I markety i restauracje, pizzerie, salony gier, place zabaw, lody, animacje codzienne i dla dzieci i dla tych starszych, zawody, gry różnego rodzaju i w wodzie i na trawie, dyskoteki ... no czego tylko dusza zapragnie :)







Dzień 3
Tu to był hardkor hahahaha.
Nie zapomną mi chyba tego do końca życia ;) A mianowicie .....
Zaprosiłam ich na wycieczkę do Rovinj ale nie taką normalną a rejs statkiem. I tam się działo.
Wyjazd mieliśmy z Campingu autokarem do Novigradu, a stąd statkiem " Maltkiem" rejs do Rovinj. W tym obiadek, degustacja lokalnych trunków i znanej Rakiji oraz zwiedzanie Jaskini Piratów i kąpiel w zatoce. Wydawało się, że będzie wszystko idealnie, ale niestety nie było tak do końca.
Już po wypłynięciu z portu tak zaczęło wiać i bujać łodzią, że masakra. Sama byłam przerażona, ale mówię spokojnie wzięłam Awiomarin to będzie ok. Rafał niestety nie chciał no i go dopadło. Zaczął zmieniać kolory, wymiotować .... zresztą jak większość ludzi na statku a w szczególności ... niemry. Nasz opiekun, przewodnik tylko roznosił woreczki ... i mówił .. " spokojnie to normalne ".
Artur miał taką radochę, że szok ... nam jednak nie było do śmiechu. Rafał siedział obrażony na mnie, że wymyśliłam im niezłą atrakcję, po chwili fochem rzucił Artur. No mówię ... NIE ....
 ale jakoś przeżyli. 
Dotarliśmy do Rovinj. Tam zwiedzanie miasteczka z przewodnikiem Manuelem, który cały czas zabawiał nas również podczas rejsu .....  tańczył, opowiadał, częstował trunkami, a szczególnie przypadł mu do gustu Artur .... i mówił do niego " mój bracie" .... I to też chyba sprawiło, że nagle Arturowi spodobała się wycieczka hahahaha
Po zwiedzeniu, obejrzeniu, spróbowaniu trufli i lokalnych trunków... powrót. 
W drodze powrotnej obiadek w zatoce na statku .... pyszna rybka .... i zwiedzenie jaskini oraz kąpiel w zatoce, gdzie woda była zajebista. 
Wycieczka warta swojej ceny, no z małymi przygodami na początku ... ale ogólnie było SUPER :)









Tu już miny nie za wesołe ....




Artur próbuje rakije ...



Ciekawe widoczki .... tu plaża "Adam i Ewa " .....  ale była jeszcze ..."Adam i Adam" hahahaha






Zwiedzamy Rovinj :) ...... urocze miasteczko ... taka mała Wenecja :)













Degustacja trufli i pysznych trunków :)








Artur z Manuelem ...






















Pyszny obiadek :)




Moi piraci ..... zwiedzamy jaskinie ...












Kąpiel w zatoce ....












I znów było na co popatrzeć .... HAHAHAHA .... no może nie do końca był to wymarzony widok ;)


No i wracamy ....








Na camping wróciliśmy ok godz. 18.30 pełni wrażeń .... natomiast tego dnia czekała Nas jeszcze jedna atrakcja ...  a mianowicie Artura i Rafała. 
Chłopaki wybrali się na pokaz Crazy Car - Monster Truck.
Na początek mała sesja zdjęciowa ...










Dzień 4
Po atrakcjach z dnia poprzedniego postanowiliśmy w ten dzień trochę poleniuchować, poleżeć i się powygrzewać.
Czyli...... leżing ..... plażing ..... smażing :)




















Na koniec dnia jeszcze małe zakupy ..... i mała przekąska :))))




A potem tylko mały odpoczynek ....




Dzień 5
Koniec lenistwa. Ruszamy dzisiaj na dalsze zwiedzanie. Tym razem wybraliśmy się do Centrum Umag.
Urokliwe uliczki i restauracje tuż nad samym morzem, wspaniały klimat, piękna pogoda i zwariowana rodzinka na czele .....

















Dzień 6/7
Te ostatnie dni wykorzystujemy na maksa.
Morze, plaża .... plaża, basen i tak na przemian. Do tego ostatnie zakupy i ostatnie spacery. Ten tydzień zleciał niesamowicie szybko, choć jak pisałam na początku pierwsze dwa dni ciągły się w nieskończoność. Może to i dobrze .... bo był czas na wszystko i to co sobie zaplanowaliśmy ..... zostało zaliczone hahahaha .. no dobra lepiej brzmi zrealizowane :)












Czas na ochłodę .....Nie ma to jak zostać wepchniętym do wody ....











Artur ucieka do cienia .... i na małą drzemkę przed podróżą ...









Ostatnie karmienie ptaszków i czas pakować walizki ....


I żegnamy Naszą wspaniałą Chorwację ... czas wracać ... ale czy do domu ?????
A to się dopiero okaże. Jedno jest pewne, na pewno tu wrócimy. .. niekoniecznie w to samo miejsce, ale na pewno do tego kraju.
Jak to powiedziałam .... mogę przez cały rok jeść chleb z masłem ... byleby w przyszłym roku spędzić wakacje jak te.
Było CUDOWNIE :)

Aha ... tradycyjnie ... na koniec to co najlepsze .... czyli ...
"takie rzeczy tylko w Chorwacji " 
hahahahaha



Do miłego !!!

1 komentarz: