niedziela, 28 października 2018

Kraków i Papugarnia ... czyli jak aktywnie spędzamy weekend !!!



Witajcie kochani !!!!
Jest niedziela. Godzina 18.00. Ciemno za przeproszeniem jak w d....
Jak pomyślę, że jutro jak wrócę z pracy będzie już taka ciemnica .... to aż jestem przerażona.
Ale no cóż .... My nie mamy na to wpływu.
Jesień, jesień ...moi drodzy.
Dzisiaj to już zupełnie można było ją odczuć, gdyż pogoda za oknem nie zachęcająca do wyjścia z domu hahahaha.
My jednak z Arturem musieliśmy wyskoczyć chodź na chwilę ... gdyż perspektywa spędzenia całej niedzieli przed telewizorem nie brzmi dobrze.

Jak co niektórzy już widzą ... jesteśmy bardzo szczęśliwi i podnieceni ... bo we wtorek odbieramy "swoje wymarzone cudeńko" :) ..... i mamy cichą nadzieję, że jeszcze się nim teraz nacieszymy .. bo właśnie oglądałam pogodę i ma powrócić babie lato. :)))))
Tyle na temat rzeczy bieżących .... a czas zabrać się za podsumowanie minionego weekendu.

 Żebyście nie myśleli, że przyszła jesień i My zamkniemy się w domach ...czekając do wiosny.
Co to, to NIE !!!!
Na pewno nie Ja.
Jak to zawsze wspominam trzeba korzystać z życia.
A więc cały weekend poza domem :)
 A więc ....
Sobota spędzona aktywnie w Krakowie.
Wyruszyliśmy z samego rana, ponieważ po drodze chcieliśmy jeszcze zahaczyć o Brandysówkę.
Odwiedzić to jakże urokliwe miejsce oraz pokazać tym, którzy jeszcze go nie odkryli :)



Czas się rozgrzać ... czyli gorącą herbatkę podano ...
a sorki .. Włodziu kawka :)





I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno woziłam się taką furą hahahaahah




No i jesteśmy w Krakowie :)
Miasto to ma swój urok i ma swój klimat.
Na pewno jest masę miejsc do odwiedzenie i do spędzenia w nim wolnego czasu.
Jak dla mnie  ...... trochę za tłoczno .... i jest jedna rzecz na którą zwróciłam szczególną uwagę .... czyli to, że mieszka bądź odwiedza je masę obcokrajowców. Usłyszeć język polski to hmmmm cięzko.


No i jak Kraków ... to oczywiście gołębie ...



Pora na .... małe co nieco ....
czyli piweczko ...
czas się odstresować i rozluźnić przed najważniejszą atrakcją Krakowa.





Jak siostry :) 

 



Fajny lokal ... mega wystrój ...
obsługa oczywiście nie polsko- języczna ...


No i nie wiedziałam, że płukanie pipy ... tylko trzeba robić w odpowiednich godzinach 
HAHAHAHAHAHA 



A tak wyglądała męska toaleta ...


Restauracja była mega .... w samym rynku, na którym zawsze się coś dzieje.







Następnie udaliśmy się w kierunku ulicy Floriańskiej do ....
no właśnie ... Domu Strachu - Lost Souls Alley.
 
 Niestety nie mogę dokładnie opisać co działo się w środku, gdyż znowu tam nie weszłam. ;)
To chyba nie dla mnie .. za słabe mam serducho hahahahaha
Ale jestem pod wrażeniem reszty ekipy. Są mega odważni.




Po takich wrażeniach ... czas ochłonąć.
Czyli, spacer nad Wisłę ... w stronę Wawelu.







I znów karmimy .....







A w drodze powrotnej jeszcze postanowiliśmy kogoś odwiedzić.
Chłopaki bawili się wyśmienicie ... nawet bym powiedziała, że jak na "kawalerskim" :))))



No i co ... czas odwieźć "pijoków" do domu hahahahaha


A w niedzielę .... taki mały popołudniowy wypad, który zorganizowała Iwona.
Nawet nie wiedziałam, ze tak blisko jest takie fajne miejsce i to w Naszym obecnym klimacie.
Jako właściciele i opiekunowie papużki - Aleksandretty Obrożnej ... nie mogło Nas tam zabraknąć.
 Polecam to miejsce w 100%... szczególnie dla dzieciaków .. i wszystkich tych, którzy uwielbiają zwierzęta, a szczególnie papużki :)

















Jednym słowem .... kurtka zniszczona .... a praktycznie wszystkie guziki ... ale było warto. :)







No i spokojnie można stwierdzić, że jednym słowem .... "WESZŁY NAM NA GŁOWĘ"...
i to dosłownie HAHAHAAHAHA


Weekend uważam za udany. I oby takich więcej :)


Do miłego !!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz