czwartek, 5 kwietnia 2018

" Upalne" .....Święta Wielkanocne !!!



Witajcie kochani !!!!
Czwartek.
Ciężki, beznadziejny i nerwowy dzień.
Ciężki ..... już od samego rana.
Podróż poranna autobusem wykańcza mnie totalnie, nie wyobrażam sobie w dzisiejszych czasach nie posiadać prawa jazdy i na co dzień korzystać z komunikacji miejskiej. Chyba psychicznie bym się wykończyła. Trasa do pracy, która samochodem zajmuje mi 10 minut .... uwaga ... autobusem jadę ... jak dobrze pójdzie 35, zaliczając po drodze chyba ze 20 przystanków. Nie wspominając, że muszę wyjechać godzinę wcześniej bo potem nie miałabym się czym dostać.
Jednym słowem po dwóch dniach jestem wykończona :( ....
Na szczęście - było, minęło.
Beznadziejny ....
w pracy niby zamieszanie, mnóstwo telefonów, trochę ludzi ... ale wszystko z problemami, same beznadziejne i ciężkie "przypadki". Efekty małe.
Nerwowy .....
 po ciężkim i beznadziejnym dniu człowiek chciałby wrócić do spokojnego, wyciszonego domu.
Ale się też nie da.... szkoła, lekcje, nauka ... a raczej jej niechęć wyprowadza mnie już z równowagi. Jak dobrze, że wakacje już coraz bliżej.
I to by było na tyle tego dnia.

 Ale kochani .. to nie koniec. To dopiero jeden dzień.
A tak zaczęło się od początku tygodnia.
Zepsuty samochód, ulubiona torebka dosłownie rozleciała mi się w rękach ... a do tego laptop od wczoraj odmawia mi posłuszeństwa.
Na szczęście mój Rafał potrafił nim wstrząsnąć.
Czy komuś podpadłam, ktoś rzucił czary, czy klątwę .... czy po prostu za dobrze się bawiłam w miniony weekend.
Jedno jest pewne .... swój limit już wyczerpałam hahahaha
Jak tak teraz to pisze .. to mam dosłownie jakieś "Deja vu" ... wrażenie, że już kiedyś tak miałam ... i mało .... nawet o tym pisałam na blogu.
Ale nieważne.
Najważniejsze, że jutro piątek - weekendu początek ... bo inaczej bym zwariowała.
I albo dopada mnie mała depresja jak " pewną" koleżankę z pracy ... albo zwyczajnie to wiosenne przesilenie hahahaha:)

A teraz czas podsumować miniony weekend ... czyli Święta Wielkanocne.
I tutaj znów muszę niestety ponarzekać.
Szok.
Beznadziejna pogoda, " niemiła" sytuacja a raczej wirtualna wymiana zdań oraz .......wiatr, który chciał po prostu łeb urwać.
 Ale pomimo tych wszystkich ale ... było fajnie.
Miłe towarzystwo, wspólne święcenie jajek  ... i do tego " prywatna" msza tylko dla Nas oraz wspólne niedzielne śniadanko wielkanocne, które nieco się przedłużyło :)
I w sumie to czego więcej trzeba ... chyba tylko pogody.
Ale patrząc na prognozę na ten weekend to chyba odbijemy to sobie z nawiązką :)

A teraz trochę zdjęć .....

I na początek ... trochę spraw organizacyjnych , czyli Nasze ulubione zajęcie - rozkładamy przedsionki :)




A potem ...
koszyczki gotowe, wyruszamy do kościoła.
I tak jak wspomniałam wcześniej.
Mieliśmy własną, prywatną mszę w kościele w Wojkowicach Kościelnych.
Wielkie podziękowanie dla księdza z tamtej parafii, który zachował się mega.

Oczywiście żeśmy się spóźnili.
Więc stwierdziliśmy, że czekamy na następne poświęcenie, którego niestety już nie było.
Ostatnie było o 12.00 hahahaha
Ksiądz widząc nasze rozczarowane i zdziwione mini od razu wiedział, że trafiliśmy tam przypadkiem i na pewno nie jesteśmy z tamtejszej parafii.
Stwierdził, że pokarmem nie poświęconym jeszcze się zatrujemy i zorganizowałam Nam własną mszę.
Trochę śmiesznie wyglądaliśmy tylko w 7 osób i z dwoma koszyczkami położonymi na stole na środku kościoła.... ale było wesoło. A dla tego księdza - SZACUN !!!!

  

Oczywiście jak święta to całą rodzinką, czyli nowi członkowie rodzin tez musieli być hahaha
Na prawo Rico ... a z lewej Nasz Olek :)


I zaczynamy Święta ....



Czas na spacer ...
W sobotę jeszcze dało się wyjść z przedsionka hahahaha


I najfajniejsze zdjęcie  ....




Ruszamy dalej ...


I mały odpoczynek :)
Na łonie natury ....


Ta dam ...
i dotarliśmy do mety ...






Trochę sportu ...


Nordic walking ...
i wracamy ...

 A po powrocie wszyscy głodni ...
A więc czas na żurek i gulasz :))))


No i na zakończenie dnia jeszcze po swojskiej, wędzonej kiełbasce ...


A to już Poniedziałek Wielkanocny ...
Szykujemy do wspólnego śniadanka....
Tym razem u Aurelki, no w końcu teraz mają największy przedsionek hahahaha



Coś na rozgrzewkę po śniadanku tez musiało być ... bo jak mówiłam ... tak piździło, że nie dało sie wyjść z przedsionka.

 



A tutaj moje chłopaki porównują swoje arcydzieła ... muszę przyznać , że ten talent to nie po mnie hahahaaha


A to podobno była Ja ... i mój kok .... ale się uśmiałam :))))



To siup ... pod te Święta  ....


Które co niektórych nieźle wykończyły .....


Oczywiście żart !!!!
To ten spacer tak dał im w kość :)

Do miłego !!!!

Ps. A za dwa dni leżaczki i ... opalanko :)

1 komentarz: